czwartek, 6 grudnia 2012

Do telewizji poszedł na piechotę



Jeden z najsławniejszych polskich komentatorów sportowych, dziennikarz, a także absolwent szkoły teatralnej. Kiedyś, gdy o niego zapytano, padła odpowiedź: „Wszyscy tutaj są babiarze, tylko jeden od urodzenia”. 



28 listopada Przemysław Babiarz był gościem spotkań z kulturą! Po spotkaniu pan Przemek został otoczony wianuszkiem bezdomnych. Nikt nie został pominięty – każdy mógł przez chwilę porozmawiać z gościem.

Nasi bezdomni podopieczni zostali zasypani masą ciekawych historii i anegdotek o sporcie, pracy komentatora, wpadkach w pracy itp. Pan Przemek zaprezentował nawet sześć łyżwiarskich skoków!
Wszystkich zaskoczyło porównanie świętych do… Sportowców. A przecież oni także dążą do celu, pokonując wiele przeszkód i własnych słabości!



Bezdomni mogli poznać pana Przemka od innej strony – posłuchać o jego życiowej drodze, dowiedzieć się, że to rodzina wysłała go na przesłuchanie do telewizji, a z dworca na ulicę Woronicza dzisiejszy słynny komentator poszedł na piechotę. „Im dłużej się wspólnie przebywa, tym bardziej bariera się zmniejsza. Różnice wynikające z pracy, ze statusu materialnego opadają.” – powiedział gość po spotkaniu.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Renowacja – rekolekcje o przebaczeniu

Kiedy żyjemy w czasach pełnych szarości, zatracamy nasz pierwotny blask. Tracimy piękno, które zostało w nas wbudowane. Nasze wnętrze pokrywa popiół zniszczonych relacji i wspomnienia naszej duchowej siły. Teraz jest czas, aby powstać z popiołów i nauczyć się przebaczać. Odkryj prawdę o sobie! Te rekolekcje to czas Renowacji podczas, których będziesz mógł wejść na drogę przebaczenia.




Każdego dnia będziemy celebrować wspólną Eucharystię, natomiast na  katechezach poznamy  etapy przebaczenia. W ciągu dnia będzie czas na owocne i spokojne przeżycie skaramentu pokuty i pojedniania oraz medytację Słowa Bożego i adorację Najświętszego Sakramentu. Poza tym będziemy przeżywać wspólnie nabożeństwo drogi krzyżowej, czy też dzielenie się słowem.


Zapraszamy na pierwsze rekolekcje Golgoty Młodych w dniach:
30 listopad – 2 grudzień (piatek – niedziela)
Rekolekcje odbywają się w Zakroczymiu (30 km od Warszawy)

Ośrodek Apostolstwa Trzeźwości im. Ojca Benignusa Jana Sosnowskiego
Warszawskiej Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów
ul. O. Honorata Koźmińskiego 36
05-170 Zakroczym

Prowadzący:  br. Łukasz Pyśk i br. Adam Zwierz.
Zaczynamy w piątek kolacją o 18:00, a kończymy o 12:00 Obiadem
Zabierz ze sobą Pismo Święte i śpiwór. Zapewniamy w ciagu dnia wszystkie posiłki
Opłata: 120 zł.
Ilość miejsc: 50
Przedział wiekowy: 17+
ABY ZAPISAĆ SIĘ NA REKOLEKCJE, ODWIEDŹ STRONĘ GOLGOTY MŁODYCH

http://www.golgotamlodych.pl

środa, 24 października 2012

„Honigstrasse”, czyli portrety bezdomnych


„To tylko dzięki Waszej pomocy, udało się zdać dyplom z tak dobrym wynikiem. Dziękuje wszystkim bezdomnym za zaufanie…” To jedynie część podziękowań, jakie otrzymaliśmy od Nory Reschke, byłej naszej wolontariuszki, która na stałe przebywa w Niemczech.

Nora wiosną gościła na Miodowej, gdzie oprócz wspierania działalności Fundacji, zbierała również materiały do swojej pracy dyplomowej. Jak się domyślacie – obronionej pomyślnie! Owocem jej pobytu i działalności, jest album, który otrzymaliśmy. „Honigstrasse”, to w głównej mierze zbiór zdjęć portretowych osób bezdomnych, skupionych przede wszystkim przy Jadłodajni na Miodowej. – Do tej pory znałam bezdomnych tylko z przelotnych spotkań na ulicy. Dzięki wolontariatowi udało mi się nawiązać kontakt z tymi ludźmi. Bezdomność nie jest głównie problemem ulicy – przyznaje we wstępie do albumu Nora Reschke.

W Galerii prezentujemy jedynie wybrane zdjęcia naszych podopiecznych. Całość albumu, zawierająca także krótkie historie życia bohaterów fotografii, jak również zdjęcia klasztoru Braci Kapucynów „od kuchni”, zobaczyć można w siedzibie Fundacji.

(map) 





Wolność krokami się mierzy czyli „12 Kroków wg Felka alkoholika poznaje Rafał hazardzista”.

Od Syberii po Kalifornię i od Bieszczad po Świnoujście setki tysięcy ludzi, korzystając z programu "12 kroków", uczy się chodzić, myśleć, czuć, po prostu – żyć.

Kompletny degenerat, który rozbił rodzinę, przepił majątek, tonie w długach – tak najczęściej myślimy o osobach, które przychodzą na mityngi. A bywa zupełnie inaczej. Takie spotkania pełne są historii zwykłych, codziennych, w których choroba alkoholowa, narkotykowa, hazardowa, pracoholizm, zakupomania czy cokolwiek innego pojawiało się niepostrzeżenie i chwytało za gardło.

Terapeuci powtarzają: nieważne, jaki jest kolor twojej wysypki, choroba jest jedna: nałogowe regulowanie uczuć. Nasza wola zamiast wolnej, staje się zniewolona. Nasze cele zaczynają diametralnie różnić się od naszych ideałów.

Nareszcie na dnie

Punktem zwrotnym jest osiągnięcie dna. Jednemu wystarczy wyrzucenie ze szkoły, jedynka na maturze albo utrata pracy, by zrozumiał, że brnie w coś bardzo złego, inny musi stracić dom albo rodzinę. Jak długo trzeba być na dnie? Dopóki człowiek nie pozna siebie, nie uzna, że jest bezsilny wobec choroby i że przestał kierować własnym życiem. Program „12 kroków”, który w latach 30-tych XX wieku wykiełkował w głowie alkoholika Billa Wilsona, zaczyna się od ogłoszenia bezsilności.

Wymarzona limuzyna czyli 12 kroków wg Felka

Jeden z najbardziej znanych trzeźwych alkoholików w Polsce, założyciel warszawskich mitingów AA, Felek mówi o programie „12 kroków” jak o pięknej limuzynie o której każdy z nas marzył. „Przychodząc na mitingi dostajesz ową limuzynę wraz z programem. Ale jest w częściach, zapakowanych w 12 skrzyń. Wejście program to mozolne składanie tego super samochodu ale gdy raz się uda będzie nam służyć przez całe życie”. To kuszące ale jak „zrobić” owe kroki. Ta najstarsza i wypróbowana metoda to mitingi AA (Aha czy NA) oraz spotkania ze sponsorem (kimś starszym w trzeźwieniu). Proces może być długi ale owoce są trwałe i inaczej niż w sadzie owocujemy cały rok. Miliony, naprawdę miliony ludzi na całym świecie w więzieniach, w ośrodkach terapeutycznych, w drogich klinikach zaczynają swoją podróż do pełnej wolności. Taką niezwykłą podróż przeżył Felek, od 1979 trzeźwy alkoholik. Urodzony w rodzinie zesłańców w ziemiance w Sowchozie Artiomowiec koło Rostowa nad Donem w 1941 r. Z zamiłowania smakosz podróży, sztuki i poezji (przyjaciel Baczyńskiego i Gałczyńskiego). Jest jednym z prekursorów wspólnoty AA w Polsce, zawodowy malarz i artysta malarz amator, jego hobby to malarstwo olejne, pastelami i akwarelą. Jest dobrym duchem niezliczonych inicjatyw trzeźwościowych w Polsce, m.in. założycielem pierwszego w Polsce mitingu dla nałogowych depresantów. Ten człowiek drobny i pokorny w wyniku spotkania z programem „12 Kroków” stał się duchowym siłaczem, choć ma na koncie trzy wyroki za pobicie milicjantów w słusznie minionych czasach PRL. Jego historia po raz pierwszy została nagrana i wydana na płycie „12 Kroków wg Felka alkoholika poznaje Rafał hazardzista”. To niesamowity dokument i doskonała pomoc dla tych którzy chcą dowiedzieć się czym jest „Program 12 Kroków”.


Kto za tym stoi?

Drugi krok z dwunastu mówi o Sile Wyższej, trzeci o Jej rozumieniu i zawierzeniu. Czym lub Kim jest owa Siła? Czy na pewno chce dla mnie dobrze? Pewnie również z powodu tej kontrowersji w latach 80. minionego wieku w USA powstały warsztaty 12-krokowe dla chrześcijan. Nie dla chrześcijan pijących czy ćpających, ale dla wszystkich, którzy czują bezsilność wobec spraw, zdarzeń, problemów, jakiegokolwiek grzechu.

To był ożywczy impuls. Kolejne kraje – Niemcy, Rosja i Polska – podjęły starania przetłumaczenia zeszytu ćwiczeń do warsztatów „12-krokowych”. I tak, św. Paweł Apostoł, Prorocy, Duch Święty stali się przewodnikami po programie. W Polsce tłumaczeniem podręcznika zajął się ks. prof. Romuald Jaworski. Po tym, jak dwudziestu płockich kapłanów przeszło wraz z nim warsztat „Wreszcie żyć. 12 kroków do pełni życia”, program ruszył w Polskę. Powstały kolejne grupy. Jacek Racięcki, terapeuta uzależnień prowadzący warsztaty w Warszawie u ojców pallotynów, mówi, że te warsztaty zmieniają, budzą do prawdziwego życia. Osoby, które na nie przychodzą, często pragną zmienić nie siebie, a najbliższych, których postrzegają jako chorych. Kroki boleśnie to weryfikują. Ojciec Maksymilian Popow, klaretyn z Krasnojarska, założyciel wspólnot „12-krokowych” w Rosji i tłumacz zeszytów ćwiczeń na rosyjski, zwraca uwagę, że kluczem do rozpoczęcia pracy nad programem jest zobaczenie rzeczy takimi, jakimi są. Obu terapeutów zaprosiłem na spotkanie z „12 krokami” w radiowym studiu. Powstał pierwszy w Polsce audiobook o 12 krokach, oparty na zeszycie ćwiczeń „Wreszcie żyć”. Siedem godzin wędrówki, krok za krokiem, to prawdziwa przygoda dla ludzi z charakterem i niezapomniane przeżycie duchowe.


Zatrzymaj się!

Nie bądź głodny, zły, samotny ani zmęczony, mówi program H.A.L.T., wspomagający trzeźwienie (nazwa od angielskich słów: hungry – ‘głodny’, angry – ‘rozgniewany’, lonely – ‘samotny’, tired – ‘zmęczony’). Ojciec Maksymilian Popow dodaje, że w przypadku nas, chrześcijan, nie chodzi wyłącznie o głód rozumiany jako łaknienie pokarmu, ale także o głód eucharystyczny. Jeśli jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, to szatan, który przebiera się za alkohol, narkotyk, pismo pornograficzne czy jednorękiego bandytę będzie śmieszną wydmuszką, strachem na wróble, który nie ma szans w konfrontacji z prawdziwym i odwiecznym Mocarzem. Trzeba zawsze pamiętać, że alkoholizm, hazard, narkomania, jakikolwiek grzech ciężki to choroby śmiertelne. Przekonało się o tym w ciągu wieków wiele milionów ludzi, którzy być może nigdy nie słyszeli o 12 krokach. Ty właśnie o nich usłyszałeś.


Rafał Porzeziński

poniedziałek, 8 października 2012

Sami nie wiemy, co będzie jutro… wywiad z Radkiem Pazurą




·         Jakie nadzieje wiąże Pan ze sprzedażą mydełka… ”Nadzieja”?

Wierzę, że uda się zebrać fundusze na budowę Kapucyńskiego Ośrodka Pomocy. Pomysł uważam za trafiony i chociaż nie zaspokoi on w stu procentach potrzeb finansowych, to pozwoli ruszyć z inwestycją. A ta podparta modlitwą, z pewnością zostanie ukończona szczęśliwie. W myśl słów Ojca Pio, że Matka Boża otwiera nie tylko serca, ale i portfele, liczę na wsparcie ze strony tych, którym leży na sercu los ludzi ubogich i bezdomnych.


·         Na ile Pańska osoba jest w stanie przyciągnąć ludzi chcących pomóc?

Czas pokaże.  Aczkolwiek myślę, że to głównie cel i idea mają przyciągnąć ludzi do tego projektu. Zaangażowałem się, bo uważam, że należy zmienić schemat patrzenia na osoby bezdomne. Ludzie ci, kojarzeni są z marginesem, szeregiem uzależnień. Jednak są to ludzie! Tak samo słabi, jak my. Coś musiało się wydarzyć w ich życiu, że znaleźli się na ulicy.


·         W naszym życiu również wiele się dzieje…

Dlatego nie możemy być obojętni wobec potrzebujących. Sami przecież nie wiemy, co będzie jutro. W tym zabieganym świecie, zatracamy siebie. Swoje wartości, rodzinę, dom. Niejako sami stajemy się bezdomnymi. Mieszkanie służy nam wyłącznie do spania. A Warszawa jest pełna ludzi, których w domu nie ma. Czasami, widzę to sam po sobie. Zatracam się i wówczas szukam złotego środka.


·         I znajduje go Pan?

Tak. W modlitwie. Uczy ona pokory, a w życiu pokora jest bardzo potrzeba. Wręcz nieodzowna. Dlatego jeżeli w ten sposób będziemy patrzeć na dzieło Fundacji Kapucyńskiej, to ze zrozumieniem podejdziemy do całej akcji.   

   
·         Czy w dzisiejszych czasach, naprawdę każda akcja musi być poparta – najlepiej huczną – kampanią reklamową?

Wynika to z tego, jak nakręcają dany temat media. Niestety medialność daje większą siłę przebicia. Osobiście uważam jednak, że nie tędy droga. Można się przecież „przebić” z czymś, co prowadzi do zła. Dlatego trzeba być ostrożnym i czujnym. 

Rozmawiał: Marcin Prażmowski

piątek, 28 września 2012

Kościół o. Kapucynów





Świątynia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego przy ulicy Miodowej została ufundowana przez króla Jana III Sobieskiego jako dowód wdzięczności za zwycięstwa nad Turkami pod Chocimiem i Wiedniem. Tę barokową budowlę wzniesiono w latach 1683 (rok Wiktorii Wiedeńskiej) – 1692. W 1697 roku w kościele spoczęły zwłoki Sobieskiego (obecnie znajduje się tu jego serce – w 1734 roku szczątki króla oraz jego żony Marii Kazimiery, zwanej Marysieńką, pochowano w krypcie św. Leonarda na Wawelu). Zniszczony w czasie powstania warszawskiego budynek odbudowano w latach 1945-1955. Obecnie miejsce to słynie z ruchomej szopki, którą w okresie Bożego Narodzenia można oglądać w dolnym kościele.

Rocznica wiktorii wiedeńskiej
17 czerwca 1983 roku Jan Paweł II spotkał się w kościele kapucynów z przedstawicielami chłopów, robotników, studentów, inteligencji i twórców oraz z członkami Prymasowskiego Komitetu Pomocy i Prymasowskiej Rady Społecznej. Papież nie wygłaszał przemówienia, pozdrawiał osobiście zgromadzonych, modlił się przed Najświętszym Sakramentem, a potem zatrzymał się w kaplicy, w której spoczywa serce króla Sobieskiego.

Była to druga pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny. Miejsce spotkania wybrano nieprzypadkowo. Obecność Ojca Świętego w kościele, który był pamiątką jednego z największych polskich zwycięstw, stanowiła znak nadziei dla Polaków przygnębionych zdławieniem „Solidarności”. Papież okazywał swoje wsparcie dla środowisk, które nie pogodziły się z narzuconym siłą status quo, a jednocześnie wskazywał, że nawet zwaśnione strony mogą ostatecznie spojrzeć na siebie bez nienawiści i urazy. Tego samego dnia na Stadionie X-lecia Ojciec Święty mówił o wiktorii wiedeńskiej: „Ta walka, to zwycięstwo nie wykopało przepaści pomiędzy narodem polskim a tureckim. Wręcz przeciwnie, wzbudziło szacunek i uznanie. Wiemy, że – gdy Polska z końcem XVIII wieku zniknęła z mapy politycznej Europy – faktu dokonanego rozbiorów nie uznał nigdy rząd turecki. Na dworze otomańskim – jak mówi tradycja – przy uroczystych przyjęciach posłów zagranicznych pytano wytrwale: >>Czy poseł z Lechistanu jest obecny?<< Odpowiedź: >>Jeszcze nie<< padała tak długo, aż nadszedł rok 1918 i poseł niepodległej Polski znów zawitał do stolicy Turcji”.

Fot. Z. Walkowski. Teksty pochodzą z publikacji "Papieska Warszawa".




Poniżej krótka historia kapucyńskiego kościoła:


  • Kościół wybudowany w latach 1684-1696 jako wotum za zwycięstwo pod Wiedniem. Styl barokowy. Wewnątrz znajduje się sarkofag z sercem króla Jana Sobieskiego. Znany w Warszawie ze względu na ruchomą szopkę.

źródło: [5] s. 38-40
  • W 1681 roku do Warszawy przybył kapucyn ojciec Jakub z Rawenny wraz z trzema zakonnikami. 11 lipca 1683 roku król Jan III Sobieski wystawił dyplom fundacyjny. 16 lipca w obecności królowej Marysieńki i synów królewskich osobiście położył kamień węgielny pod budowę świątyni.

  • Konsekracja kościoła pw. Przemienienia Pańskiego przez biskupa poznańskiego Stanisława Witwickiego odbyła się 11 listopada 1694 roku. Świątynia stanowiła wotum dziękczynne Jana III Sobieskiego za zwycięstwa odniesione pod Chocimiem i Wiedniem.

  • W 1864 r. w wyniku ukazu kasacyjnego zakonów klasztor kapucynów warszawskich został zamknięty, a kościół przekazany władzy diecezjalnej. W 1888 rozebrano budynki klasztorne, a w ich miejscu powstała ulica Kapucyńska. Dziesięć lat później przeprowadzono renowację świątyni i wzniesiono nowy budynek - plebanię.

  • W 1918 r., po odzyskaniu niepodległości, kapucyni powrócili do swej warszawskiej siedziby.

  • Podczas Powstania Warszawskiego w 1944 r. kościół uległ znacznym zniszczeniom. W pożarach spaliły się ołtarze (z wyjątkiem jednego), obrazy Szymona Czechowicza oraz cenne dzieła innych artystów. Po zakończeniu wojny przystąpiono do odbudowy. Już w 1945 r. zabezpieczono stropy, wywieziono gruz i oszklono okna. Położono też nowy dach. Poświęcenie kościoła odbyło się 8 września 1946 r.

  • W 1983 r., z racji 300-lecia Odsieczy Wiedeńskiej, papież Jan Paweł II, 17 czerwca, odwiedził świątynię kapucynów i nawiedził urnę z sercem króla Jana III.

  • W podziemiach świątyni od 1948 r. jest umieszczona ruchoma szopka bożonarodzeniowa.

inne źródła:

Źródło: koscioly.warszawa.pl


Więcej o świątyni można znaleźć pod tym linkiem: czytaj więcej

Myśli Ojców Pustyni: św. Barsanufiusz VI w.

Św. Barsanufiusz powiedział: „Czy jesteś w drodze, czy siedzisz, pracujesz, spożywasz posiłek lub czynisz cokolwiek innego albo też zaspokajasz potrzeby ciała, czy jesteś zwrócony na wschód, czy na zachód, nigdy nie wahaj się modlić. Otrzymaliśmy bowiem nakaz, by czynić to nieustannie i w każdym miejscu. Nadto jest napisane: „Czyńcie drogę Temu, który przemierza obłoki, Pan mu na imię”. Wskazuje to, że Bóg jest wszędzie. Gdy też masz głowę nakrytą, nie powstrzymuj się od modlitwy: zważaj tylko, by nie okazać przez to lekceważenia”.

www.kapucyni.pl

Mirek pisze...



Solniczka


Nie zmądrzeje refleksja
w reflektorze głupoty.
Niedługo błyszczy kryształ
w solniczce biedoty.

Raj w sztuce


Raj dzieci malują kolorowe groszki słodyczy,
dziewcząt i chłopców słucha muzyki,
kobiet i mężczyzn rzeźbi bolesnym dłutem życie.

Kraj raju


Jedyne niepewne miejsce to kraj utraconego raju.

Baba z wozu


Baba z wozu koniom smutniej.
Chyba że z woźnicą, wtedy rżą.

Na pochyłe


Mówią - na pochyłe drzewo to i koza wejdzie.
To pewne.
Na to z nagą gałęzią niejedna chętnie.


Szanse przeżycia


Dziwna jest miłość
jej szanse na przeżycie rosną gdy pali się żywcem.


Monety


Niewierni gryzą każdą monetę
chciwi biorą pod lupę
bogaci zbierają z ulicy

Myśli Ojców Pustyni: Ojciec Pio

Ojciec Pio napisał: „Bóg dopuszcza, by Twoje serce pozostawało w stanie oschłości i ciemności. Nie ma więc w tym żadnej surowości, lecz tylko słodycz .Nie zniechęcaj się na drodze, po której kroczysz, gdyż wszystko to podoba się Bogu. Jeśli Twoje serce będzie chciało być mu zawsze wierne, On nie nałoży na Ciebie większego ciężaru, niż możesz unieść i gdy tylko zauważy, że Twoje plecy są już bardzo pochylone, razem z Tobą będzie dźwigać Twoje brzemię”.

Kolejne wiersze...



Most


Tramwaj jedzie na moście
motorniczy włączył ogrzewanie
zrobiło się ciepło
ucichło zbiorowe narzekanie
zrobiło się gwarnie radośnie

pod mostem włóczęga
coraz ciszej rozmawia z butelką
ktoś zapomniał włączyć słońce

Struny


Trącamy struny idąc przez życie
na każdej drodze rozdrożu
ostrożność nie pomoże
są bezbarwne pozbawione zapachu
są strukturą chaosu

nie wiemy którą strunę wysnuł pająk
niecierpliwy jak młodość
pożądany jak miłość i dobre słowo
ożywczy jak poranna kawa             / Arabica
pokrętny jak labirynt                                     / Minosa
podstępny jak wstęga                                 / Möbiusa
obcy jak choroba                                         / Alzheimera
znany jak śmierć

wywołany na plan
oplata lepką siecią
czeka


Niewielka potrzeba


Czasami tak niewiele od Boga potrzeba
chrzęstu piasku pod stopami
wiatru co łzawi oczy i gnie do ziemi drzewa

Liczy się droga i piosenka co nad nią kroczy

Posłuchaj przyjacielu
jak niewiele do życia potrzeba
Z miliona gwiazd kapiących z nieba
tej jednej co do nas mruga

Przed nami droga
las szumi melodią księżyc śpiewa

Przed nami droga
za nią pustynia czterdziestodniowa
to jest nasz cel i pochodnia

Przed nami droga
piach skrzypi rytm wiatr nuci słowa
za nią pustynia czterdziestodniowa.


Fotografia mordercy na drodze do raju


Bóg jest jeden i nie może się wyśnić
bezpostaciowy bez obrazów wyobrażeń
Wierzą jak my dziedzictwu kamiennych tablic -
zachowaj czystość nie zabij

Już nie ma odwrotu
oczy strachu śnią czterdziestu dziewic
z wymiętoszonej fotografii klasy nastolatek
śniada cera zbielała na papier nasączany rosą
naciska przycisk.

Wierzącą rodzinę cieszy że zginął za wiarę
choć Allah nie wie za jaką
Zamordowanych rodziny go przeklną
prosząc Jahwe o piekło

Tych ostatnich jest więcej.

Święta modlitwa w świętej ciszy 


W szpitalnym pokoju córka
powiesiła krzyż z ukrzyżowanym
świeci niczym znak drogowy
początku drogi w jedną stronę

Otworzył szeroko ramiona
w geście przyjaźni pojednania
niedokończonym
ktoś przybił do drzewca dłonie

Chciałbym usłyszeć łopot żagli przy zwrocie
cóż znaczą moje pragnienia
gdy wyrok został wydany
przez samego ordynatora
w takich rozprawach nie ma apelacji
amnestii i niespodziewanych zwrotów

Chciałbym chociaż spakować plecak
do drogi pastę szczoteczkę coś do golenia
skarpetki płaszcz przeciwdeszczowy
na tamte niepogody na wszelki wypadek
nigdzie nie opisują więc chyba nikt nie wie
czy tam padają deszcze czy śniegi
czy tam są burze piaskowe
czy tylko święta modlitwa w świętej ciszy
i święty spokój

Nie przyjdzie mnie objąć ma przybite stopy
muszę iść do Niego już teraz
nie mam nawet w co się przebrać
ze szpitalnej pidżamy
pójdę tak jak On w łachman ubrany.

Złoty karabin


Jezu cichy bezsenny
z głową spuszczoną nad zniczem polnym
zmów za mnie modlitwę włóczęgą niewolnym
złożyć jej rąk nie potrafię

Błądzę po twoim stworzeniu ziemi
ze zmiennym sercem
pawia pokrzywy kamienia
błądzę przydzielony do wojny

Jezu cichy bezdomny
z głową pochyloną nad polnym grobem
przecież to nie twoja wina
że Abel zabił niewinność Kaina

Bóg kul nie nosi w żołnierskim pasie
każdą kulę prosi nie zabij
prosi niech nikt nie ginie

Jezu podnieś głowę
człowiek wytapia złoty karabin
wiele złotych karabinów.


Logika


Logiką życia jest dawanie,
wiary branie z ciała krwi i słowa

Logiką zmartwychwstania jest śmierć,
miłości dawanie życia

Idziemy nie wiedząc dokąd,
wracamy pod drzewo

biegniemy byle dalej od domu,
upadamy na progu obcych drzwi

pędzimy upojeni widmem iluzji,
spadamy ze stogu zżętych na rżysko

kradniemy wszystko
by nic obracać w drżących dłoniach

kanibale żrący okruchy ciała
krople krwi, relacje i słowo
w mszalnej ciszy
by wypluć je w grzechu za bramą

kanibale smakujący braci i siostry
oczami w popłochu.

okradamy siebie zdziwieni
że Humbóg wychodzi ze ściany

dniem i nocą po ślepych zaułkach
kula stara łachmaniarka,
zbiera w nic wyrzucone ogryzki


Pytał się wiatr kwiat i sad


Chłopcy latem chcą
co przyniosła wiosna
i jesienią i zimą
chcą czas uwięzić w pierścieniu

Wypatrują oczy zazdrości
gdy powróci albo długo się trzyma

Jak ich zatrzymać
pytał się wiatr tego co w przestworzach
jak ich zachwycić
pytał się kwiat tego co w korzeniach
jak ich nasycić
pytał się sad tego co pielęgnuje

Róbcie co do was należy
oni od wygnania los droczą
szukają za bramą
co tęskni pod okiennicą

wieczni chłopcy.


Czasami dobrze jest się upić


tak dla nicości bo wiatr jesienny
szwenda się z liśćmi po ulicy
bo na Prostej rosną krzywe drzewa
pachnące moczem i kasztanami
i ucieka spod nóg pijany kot i bruk

Na bani spotkamy gdzieś brata łata
przez los oszukani nie lubimy
samotności i ciszy i lat nam ubywa
do śpiewu nie potrzeba harmonii nut

Czasami dobrze jest się upić
w knajpie portowej postawić kolejkę
z szafy wypuścić stare piosenki
zatańczyć zorbę zaśpiewać szanty
na pohybel na pohybel smętki

Chwycić ramię brata jak wanty
żagiel nadąć w żagiel łapać wiatr
i płynąć, płynąć bez steru
falom na przekór falom wspak

Już wszystko jest możliwe
świat zmienił barwy i smak
do nas należą porty i oceany
rodzi się przestrzeń i przyjaźń, ot tak

Czas leży pod barem pijany
nie liczy się czas
nieważne są burze za drzwiami

Stają w szranki butelki na kolejne stoliki
stają w szeregu galowym
tańczą ściany tańczą żyrandole
knajpa śpiewa z nami

we are the sailor of the world
we are the sailor …
więcej z pamięci nie spiszę

Udał się powrót z rejsu
przez duszne chwiejne ulice
pomogły krzywe pochyłe drzewa

Czasami dobrze jest dobrze się upić
rankiem dotrzeć do Morza Cytrynowej Kawy
nie wbijać klina w kaca
tylko wrócić, szybko wrócić
na bezpieczny brzeg rzeczywistości.

Myśli Ojców Pustyni: Abba Pojmen V w.

Niektórzy z ojców pytali Abba Pojmena: „Jeżeli zobaczymy, że któryś brat grzeszy, czy chcesz, żebyśmy go upomnieli?”. On odpowiedział: „Co do mnie, to gdybym musiał właśnie tamtędy przechodzić i zobaczyłbym go grzeszącego, minąłbym go bez upominania”.

www.kapucyni.pl

"Bitwa pod Wiedniem" - recenzja

Już wkrótce na ekrany kin w Polsce, a także w 50 krajach świata wejdzie film "Bitwa pod Wiedniem", który opowiada o jednej z najważniejszych bitew w całej historii ludzkości. Film jest superprodukcją włosko-polsko-amerykańską, która kosztowała kilkanaście milionów euro! To jeden z najbardziej monumentalnych filmów, jakie zostały zrealizowane w ostatnich latach, a sceny batalistyczne są absolutnie wyjątkowe pod względem artystycznym i historycznym.


Ekranizacja wiktorii wiedeńskiej

Film jeszcze nie został pokazany, a już został potępiony i brutalnie zaatakowany przez wpływowe środowiska lewackie, liberalne oraz islamistów we Włoszech, Francji, a także w Polsce. Koła poprawne politycznie wzywają wręcz do bojkotu filmu, który rzekomo wychwala wartości chrześcijańskie, a zarazem jest islamofobiczny, co jest nie do przyjęcia w dzisiejszej Unii Europejskiej, gdzie mieszka ponad 30 milionów islamistów, a w całej Europie wyznawców Allaha jest już ponad 40 milionów. Co więcej, w ciągu jednego pokolenia ich liczba ulegnie podwojeniu!

Renzo Martinelli, twórca filmu, jest wybitnym reżyserem włoskim. Wielokrotnie w swej twórczości krytykował fale imigracji islamskiej we Włoszech (ponad 5 milionów!) oraz ubolewał nad Unią Europejską, która coraz bardziej odcina się od swych chrześcijańskich korzeni. Dlatego postanowił zekranizować bitwę pod Wiedniem z 11-12 września 1683 r. W rolę Jana III Sobieskiego wcielił się Jerzy Skolimowski, wielkiego wezyra Kara Mustafę gra włoski aktor Enrico Lo Verso, a ojca Marco d’Aviano - amerykański laureat Oscara - Murray F. Abraham. Na podstawie obejrzanych fragmentów filmu można stwierdzić z całą pewnością, że film Martinellego jest dziełem, które w swej artystycznej wizji ukazuje prawdę historyczną sprzed ponad trzech wieków.

Film opowiada o tym, jak w drugiej połowie XVII wieku imperium osmańskie osiągnęło apogeum swej potęgi. Turcy od czasu zdobycia Bizancjum opanowali całą Grecję i Bałkany, Europę Południowo-Wschodnią, połowę Morza Śródziemnego, całą Afrykę Północną, Ziemię Świętą, Bliski i Środkowy Wschód. Oficjalnie tym ogromnym państwem rządził sułtan Mehmed IV, ale faktyczną władzę miał jego zięć Kara Mustafa - wybitny polityk, znakomity wódz i fanatyk islamski. To właśnie on zaplanował, a następnie ogłosił "dżihad", czyli wojnę świętą przeciwko chrześcijańskiej Europie. Celem "dżihadu" było zdobycie Rzymu! Kara Mustafa zapowiedział, że zrzuci krzyże z Bazyliki św. Piotra i przeznaczy ją na stajnie dla koni sułtana. Ojciec Święty Innocenty XI miał zostać zamordowany przez rytualne obcięcie mu prawej dłoni i poderżnięcie gardła. Cały kontynent jako Kalifat Europa miał dostać się pod panowanie wyznawców Allaha.

Ogromna armia islamska, którą gromadził od 1681 r. Kara Mustafa, liczyła prawie pół miliona fanatycznych żołnierzy, głównie Turków i Arabów, ale również janczarów, czyli zislamizowanych Europejczyków. Agresja islamska wydawała się realnie zwycięska, bowiem państwa europejskie nie tylko nie miały tak ogromnych sił, ale przede wszystkim były wewnętrznie skłócone, a Francja wręcz stała po stronie Turcji. Hordy Kara Mustafy ruszyły na Rzym najkrótszą drogą, to jest doliną Dunaju spod Belgardu na Wiedeń, którego oblężenie Turcy rozpoczęli 14 lipca 1683 r. Cesarz Leopold I uciekł ze swej stolicy. Oblężenie Wiednia islamiści rozpoczęli od klasztoru Kamedułów na Kahlenbergu, gdzie sprofanowali ołtarz, spalili klasztor, a wszystkich zakonników wymordowali.




Zdając sobie sprawę z grozy sytuacji, papież Innocenty XI wiosną 1683 r. powierzył misję "zjednoczenia Europy wiarą" swemu specjalnemu legatowi, którym był o. Marco d’Aviano. To właśnie on przybył na dwór króla Polski Jana III Sobieskiego i w imieniu Ojca Świętego przekazał polskiemu królowi dowództwo nad połączonymi wojskami chrześcijańskiej Europy. Sobieski wyruszył z Warszawy niemal natychmiast. Miał świadomość śmiertelnego zagrożenia dla całego chrześcijaństwa, dla Polski, dla siebie osobiście. Modlił się gorliwie przez cały czas m.in. przed Cudownym Chrystusem w Kościele Rzeczypospolitej (dzisiejsza archikatedra św. Jana w Warszawie), na Jasnej Górze przed Cudownym Obrazem Maryi Królowej Polski, a wreszcie w sanktuarium w Piekarach Śląskich. 11 września 1683 r. Sobieski dotarł pod Wiedeń, który dogorywał. Lada moment mogli go zdobyć Turcy.

 Józef Szaniawski, Tygodnik Katolicki „Niedziela”




www.niedziela.pl
www.deon.pl
www.kapucyni.pl