piątek, 22 lutego 2013

Bohaterowie naszej debaty

Jak już doskonale wiecie, w najbliższą środę na Politechnice Warszawskiej, odbędzie się debata „Czy wolontariat jest męski”? Pora więc – przynajmniej po krótce – przedstawić bohaterów spotkania. I nie chodzi tu bynajmniej o Radosława Pazurę, którego biografię wraz z przejmującym świadectwem zna już praktycznie każdy nasz sympatyk. Nie ma również sensu prezentować sylwetki dziennikarza Mikołaja Foksa, widywanego swego czasu na wizji Religia.tv, czy prowadzącego programy religijno-społeczne w Polskim Radio „Czwórka”. 

Czas przedstawić wolontariuszy, o których dossier trudno na… google.pl. Tych, których temat debaty dotyczy najbardziej i tych, którzy będą przedstawiać w auli Politechniki męski punkt widzenia na niniejszą sprawę. 



30-letni Kerim Woroniecki z wykształcenia jest geologiem. Jak większość Polaków nie… pracuje w swoim zawodzie, bowiem na co dzień jest pilotem wycieczek i instruktorem Nordic Walking. Zbytnio nie chwili się zarobkami, jednak otwarcie przyznaje, że praca ta daje mu wiele satysfakcji. Podobnie jak wolontariat, w którym działa już od kilku lat. Pierwotnie był streetworkerem Pogotowia Społecznego w Poznaniu, czy – w okresie, kiedy przebywał w Hiszpanii – pomagał dzieciom oczekującym na adopcję. W Fundacji Kapucyńskiej pojawił się blisko rok temu. W pracę z podopiecznymi zaangażował się na dobre wraz ze startem cyklu „Bezdomnych spotkania z kulturą”, których jest koordynatorem. 





O trzy lata młodszy Michał Wanczewski zaangażowany jest w działania społeczne odkąd pamięta. – Uważam, że w ten sposób najpełniej rozwijam się jako człowiek – pisze w kwestionariuszu wolontariusza Fundacji. Najwyraźniej dalej, tak jest bowiem na Kapucyńskiej pojawia się ponad rok czasu. Wcześniej był liderem zespołu w Szlachetnej Paczce, teraz jest asystentem osoby bezdomnej w projekcie „Anioł w Warszawie”. Mocno zaangażowany w dystrybucję mydełka „Nadzieja”, jak również etatowy pomagier spotkań w trakcie, których bezdomni wykonują różańce. Na co dzień jest zawodowym strażakiem. 

Wiec, jak widzicie w debacie udział wezmą faceci nie z pierwszej łapanki, a mężczyźni, którzy wolontariat znają praktycznie od podszewki. Są również męscy, o czym będzie można przekonać się na własne oczy. Wystarczy jedynie zarezerwować sobie środowy wieczór i pojawić się na „polibudzie”. Zadawanie pytań publiczności mile widziane. Startujemy o godz. 19.00… 

Marcin Prażmowski

MODLITWA ZBUNTOWANEGO


Panie, naprawdę wszystko jest nie tak, jak sobie wyobrażałem.

Ludzie Twojego Kościoła dręczą mnie i rozczarowują. Wiele razy zastanawiałem się, czy nie powinienem ich opuścić i ułożyć się z Tobą sam.

Są pełni wad, jak inni, i to mnie rani i gorszy. Szczególnie wtedy, gdy zajmują pozycję obrońców uciśnionych.

A pewność siebie niektórych... Ta nieznośna pewność ludzi, którzy zawsze mają rację. Słuchając ich czasem, można by powiedzieć, że Ty ręczysz za każde ich słowo. Nawet kiedy mówią o rzeczach, na których się nie znają.

Chciałbym, żeby byli bardziej święci. Żeby byli skromniejsi, już to by wystarczyło.

Żeby Ci powiedzieć już wszystko: zdarza się, że mnie drażnią. O mało co doszedłbym do wniosku, że byłeś bardzo nieostrożny mówiąc im: „Kto was słucha, Mnie słucha [...]” (Łk 10, 16).

A jednak — nie. Nie mogę odłączyć się od całości pod pretekstem, że łatwiej Cię znajdę.

Chcę zostać pomiędzy Twoimi, tu, gdzie Ty jesteś.

W końcu Ty musisz nas znosić, ich i mnie.

Muszę sprawić, żeby udało mi się ich pokochać. Miłością dobrowolną. 
Och, nie miłością sentymentalną. Tak nie. Nie potrafiłbym. A zresztą nie tego ode mnie żądasz.

To, czego chcesz, to czystość woli przezwyciężająca niechęć.

Panie, chciałbym Ci to przyrzec — że będę usiłował ich kochać. Z Twoją łaską.

Spraw, żebym lepiej zrozumiał to, co zresztą jest takie proste — że oni są ludźmi. Ludźmi zupełnie takimi samymi jak ja, nie są ani lepsi, ani gorsi.

Kogo wybrałbyś, żeby objawić się ludziom wszystkich czasów, jeśli nie ludzi? Ludzi swojego czasu. Ludzi takich jak inni, ze wszystkimi niebezpieczeństwami, jakie to niesie i które wziąłeś od wieków na siebie.

Czego się więc spodziewałem? Że będą doskonali? Co w takim razie wiedziałem o historii i naturze ludzkiej, o tym, czym jest Odkupienie, wtedy gdy marzyłem o Kościele, w którym nie ma problemów, ludzkich ambicji i błędów...

Zbudowałem w sobie Kościół moich marzeń... Brakowało mu tylko tego, żeby był ludzki. Brakowało mu tylko, żeby istniał. Czy Twój Kościół jest odpowiedzialny za moje marzenia? Czy ciąży na nim mój optymizm?

Panie, spraw, żebym nie uciekał już od kondycji człowieka.

Daj mi też inne spojrzenie, głębsze i bardziej proste, które pozwoli mi lepiej zobaczyć jakiś ślad światła albo czystej piękności, nieoczekiwany przebłysk, na który trzeba zasłużyć.

Panie, strzeż mnie przed optymizmem, tak jak przed pesymizmem. Spraw, bym był sprawiedliwy, co jest czymś zupełnie innym — i o tyle trudniejszym.


[...] radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać (J 16, 22).

poniedziałek, 4 lutego 2013

Codzienność: pole walki

"Ze wszystkich świętych katolickich
najbardziej lubię świętego Józefa
bo to nie był żaden masochista
ani inny zboczeniec
tylko fachowiec
zawsze z tą siekierą
bez siekiery chyba się czuł
jakby miał ramię kalekie
i chociaż ciężko mu było
wychowywał Dzieciaka
o którym wiedział
że nie był jego synem
tylko Boga
albo kogo innego
a jak uciekali przed policją
nocą
w sztafażu nieludzkiej architektury Ramzesów
(stąd chyba policjantów nazywają faraonami)
niósł Dziecko
i najcięższy koszyk"
[Andrzej Bursa, Święty Józef]
















I sms od przyjaciela: "albo potrafimy spotkać Boga w miejscu naszego, zwykłego życia, albo nie spotkamy Go wcale".