Od przeszło dwóch lat, w każdy
piątek, za zamkniętymi drzwiami Jadłodajni na Miodowej odbywa się
spotkanie grupy „Koralików”. Nazwa może wydawać się co
najmniej dziwna, ale właśnie tak nazywali się bezdomni,
uczestniczący w spotkaniach, podczas których wykonują różańce i
bransoletki.
Punktualnie o 13 otwierają się drzwi
Jadłodajni i grupa około 25 osób bezdomnych zajmuje swoje miejsca.
Wszyscy wiedzą co robić, nikogo szkolić nie trzeba. Przecież
nawlekanie koralików na kawałek sznurka nie jest skomplikowane.
Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że dla wielu byłaby to
żmudna i męcząca praca. A jednak, coraz liczniejsza grupa
bezdomnych przychodzi właśnie na spotkania w piątki. – Jak tak
sobie nawlekam, to się uspakajam. Naprawdę mogę się tutaj
wyciszyć i zrelaksować – wyznaje Andrzej, który na „różańce”
przychodzi od samego początku. Mirek po raz pierwszy przyszedł na
spotkanie niespełna rok temu, ale od tamtej pory jeszcze żadnego
nie opuścił. – Niezmiernie sobie cenię kontakt z ludźmi, którzy
tu przychodzą. Lubię ich słuchać, rozmawiać, żartować, a
niekiedy nawet się posprzeczać. – przyznaje z uśmiechem i dodaje
– Zresztą, przy okazji mogę zrobić coś dobrego dla innych. Coś
takiego bardzo mi odpowiada.
Ale nie tylko
bezdomni lubią piątkowe spotkania. Wolontariusze również – Jest
w nich coś wyjątkowego… Może to poczucie wspólnoty, rodzinna
atmosfera...? – zastanawia się Alicja, wolontariuszka, która od
samego początku pomaga przy spotkaniach różańcowych. Na pytanie:
„Co najbardziej przyciąga bezdomnych do spotkań piątkowych?”
odpowiada szczerze – Nie będę oszukiwać… Większość lubi
przede wszystkim naszą kawę i ciastka, ale nie chcę uogólniać i
oceniać ich intencji. Cieszę się po prostu, że przychodzą –
komentuje. W podobnym tonie swoje zdanie wyraża się inna
wolontariuszka, która nie tylko uważa, że dzięki tym spotkaniom
bezdomni poczują się wreszcie komuś potrzebni, ale również
zrobią coś dla siebie. – Pieniądze ze sprzedanych różańców i
bransoletek są przeznaczane na budowę Kapucyńskiego Ośrodka
Pomocy, dlatego sami bezdomni w pewnym sensie budują dla siebie nową
jadłodajnię… z koralików – oznajmia z uśmiechem.
Adrianna Gągol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz