... i daj się zaskoczyć
Pewnie znalazłoby się wielu ludzi dla których to, co robimy to zwykłe marnowanie czasu.
Nie muszę daleko szukać: zaglądam do kuchni, wdając się w dyskusję ze znajomym, który właśnie nas odwiedził, chcąc podzielić się opłatkiem – tylko po, co skoro zdaje się, nie bardzo jest przekonany, że to Boże Narodzenie ma jakikolwiek sens. Bo jaka nadzieja przychodzi do człowieka, gdy uważa, że robienie czegoś dla innych (to, że sami dostajemy znacznie więcej to inna sprawa ;)) delikatnie mówiąc zakrawa o znaczne odchylenie od normy? Ot taka świąteczna dygresja...
Ale tak się składa, że akurat w klasztorze, w ciszy łatwiej przyjrzeć się naszej często ucieczkowej bieganinie i usłyszeć własne myśli. Spoglądać na to, co już za nami i to, co jeszcze przed, do osiągnięcia kolejnego celu. I choć wszystko szło pomyślnie, z tyłu głowy brzęczało pytanie: Ile nadziei pozostało dziś nam/ ile nadziei pozostało i skąd wziąć siłę, by przetrwać ten czas?
Okazało się, że strach ma tylko wielkie oczy. Nie wierzysz w cuda?
Pewnie znalazłoby się wielu ludzi dla których to, co robimy to zwykłe marnowanie czasu.
Nie muszę daleko szukać: zaglądam do kuchni, wdając się w dyskusję ze znajomym, który właśnie nas odwiedził, chcąc podzielić się opłatkiem – tylko po, co skoro zdaje się, nie bardzo jest przekonany, że to Boże Narodzenie ma jakikolwiek sens. Bo jaka nadzieja przychodzi do człowieka, gdy uważa, że robienie czegoś dla innych (to, że sami dostajemy znacznie więcej to inna sprawa ;)) delikatnie mówiąc zakrawa o znaczne odchylenie od normy? Ot taka świąteczna dygresja...
Ale tak się składa, że akurat w klasztorze, w ciszy łatwiej przyjrzeć się naszej często ucieczkowej bieganinie i usłyszeć własne myśli. Spoglądać na to, co już za nami i to, co jeszcze przed, do osiągnięcia kolejnego celu. I choć wszystko szło pomyślnie, z tyłu głowy brzęczało pytanie: Ile nadziei pozostało dziś nam/ ile nadziei pozostało i skąd wziąć siłę, by przetrwać ten czas?
Okazało się, że strach ma tylko wielkie oczy. Nie wierzysz w cuda?
Betlejem jest wszędzie, o każdej porze. Bo Bóg nie przychodzi do nas nagle w błysku choinkowych lampek. Nie spada z góry, z nieba. Jest - po prostu. Nie szukajmy Go gdzieś poza "tu i teraz", w bezczasie, w świecie fantazji, w iluzji, bezczynnie wpatrując się w niebo... Wigilia jest zawsze wtedy, gdy w człowieku rodzi się dobro, a ono podobnie jak nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem.
Święta to czas, w którym jakoś szczególnie dotkliwe jest bycie bezdomnym, bycie samemu. Właśnie dlatego Bóg zechciał mieć twarz, kształt i ludzkie życie, czyli stać się Kimś takim jak TY, byś przekonał się, że nie ma ludzi niepotrzebnych i takich, którzy nic nie znaczą. Jezus identyfikuje się z każdym. Póki żyjemy, nic nie jest na zawsze stracone. Warto więc czerpać siły, aby swoje błędy i niepowodzenia przekuwać cierpliwie na lepszą przyszłość. Nie wiem, jak to do końca jest – bo to Tajemnica – ale okazuje się, że to marnowanie czasu przynosi konkretne owoce, że działa. A radość Kuby to najlepszy prezent!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz