·
Jakie
nadzieje wiąże Pan ze sprzedażą mydełka… ”Nadzieja”?
Wierzę, że
uda się zebrać fundusze na budowę Kapucyńskiego Ośrodka
Pomocy. Pomysł uważam za trafiony i chociaż nie zaspokoi on w stu procentach
potrzeb finansowych, to pozwoli ruszyć z inwestycją. A ta podparta modlitwą, z
pewnością zostanie ukończona szczęśliwie. W myśl słów Ojca Pio, że Matka Boża
otwiera nie tylko serca, ale i portfele, liczę na wsparcie ze strony tych,
którym leży na sercu los ludzi ubogich i bezdomnych.
·
Na ile
Pańska osoba jest w stanie przyciągnąć ludzi chcących pomóc?
Czas
pokaże. Aczkolwiek myślę, że to głównie
cel i idea mają przyciągnąć ludzi do tego projektu. Zaangażowałem
się, bo uważam, że należy zmienić schemat patrzenia na osoby bezdomne. Ludzie
ci, kojarzeni są z marginesem, szeregiem uzależnień. Jednak są to ludzie! Tak
samo słabi, jak my. Coś musiało się wydarzyć w ich życiu, że znaleźli się na
ulicy.
·
W naszym
życiu również wiele się dzieje…
Dlatego nie
możemy być obojętni wobec potrzebujących. Sami przecież nie wiemy, co będzie
jutro. W tym zabieganym świecie, zatracamy siebie. Swoje wartości, rodzinę,
dom. Niejako sami stajemy się bezdomnymi. Mieszkanie służy nam wyłącznie do
spania. A Warszawa jest pełna ludzi, których w domu nie ma. Czasami, widzę to
sam po sobie. Zatracam się i wówczas szukam złotego środka.
·
I znajduje
go Pan?
Tak. W
modlitwie. Uczy ona pokory, a w życiu pokora jest bardzo potrzeba. Wręcz
nieodzowna. Dlatego jeżeli w ten sposób będziemy patrzeć na dzieło Fundacji
Kapucyńskiej, to ze zrozumieniem podejdziemy do całej akcji.
·
Czy w
dzisiejszych czasach, naprawdę każda akcja musi być poparta – najlepiej huczną
– kampanią reklamową?
Wynika to z
tego, jak nakręcają dany temat media. Niestety medialność daje większą siłę
przebicia. Osobiście uważam jednak, że nie tędy droga. Można się przecież
„przebić” z czymś, co prowadzi do zła. Dlatego trzeba być ostrożnym i czujnym.
Rozmawiał: Marcin Prażmowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz