Spotkanie Wspólnoty „Schody do Nieba” wyglądało odrobinę inaczej niż zazwyczaj. Co prawda była kawa, kanapki i czytanie Ewangelii. Było również dzielenie się słowem w grupach. Nie zabrakło także pokrzepiającego słowa br. Adama. I chociaż wygłoszonego po raz ostatni w murach Jadłodajni, to jak zwykle dalekiego od moralizowania, a szczerego i prostego powiedzenie tego co ważne. Odnieść można było nieodparte wrażenie, jakby brat Zwierz siedział z każdym z uczestników przy jednym stole, a nie mówił do wszystkich naraz.
„Można z nim pogadać o wszystkim”, „Równy gość”, „Zaszedł niektórym za skórę” – tak mówią o br. Adamie wolontariusze i podopieczni Fundacji. A on? W naturalnym dla siebie stylu konkretnie i szybko dziękuje za życzenia i prezenty, którymi został obdarzony. – Myślałem, że w tym plecaku zmieści się wszystko na wyjazd. Miejsca wystarczyło na cztery brewiarze – żartował br. Zwierz, który ponadto wielki podarowany słonecznik wykorzystał, jako narzędzie do… „dokazywania”. Wśród upominków znalazł się album zdjęć z niezapomnianych chwil życia Fundacji w ostatnich trzech latach. Bo tyle czasu popularny „Zwierzu” spędził na Miodowej.
Marek – jeden z bezdomnych – składając życzenia przyznał , że „kogo się lubi od tego się wymaga”. Między innymi właśnie tego, on i wielu innych nauczyło się od swojego duszpasterza. Br. Adam, mówiąc o swoim nowym miejscu przyznał, że w Szwecji nie ma bezdomnych. Riposta była szybka: Przyjedziemy! – krzyknęli bezdomni. Nawiązując z kolei do Ewangelii, która nieprzypadkowo mówiła o posyłaniu, wyznał iż nie będzie zawsze tam gdzie bezdomni, a bezdomni nie pójdą w miejsca, w które on się udaje. Tak żeby każdy mógł spełniać nie czyjeś, ale dokładnie swoje powołanie. – I trzeba modlić się. Bo to najważniejsze – dodał na zakończenie.
Karolina Kędzia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz