Choć późno, przy niebieskich namiotach słychać rozbudzone głosy - „Jesteśmy jak wspólnota!”, „Pomagamy innym, a oni nam”. Na szlaku nie brakuje okazji do dobrych uczynków. Bezdomni ich nie marnują. Wspierają tych, którzy w upale nie dają już rady. Podobno znają też wszystkie teksty piosenek i zachęcają innych do wspólnego śpiewu. Ale pielgrzymka to nie tylko radosne wędrowanie, ale przede wszystkim trud. Na jednym z odcinków, Zbyszek - opiekun naszych pątników, powiedział żonie tylko, że jutro zadzwoni. Na więcej słów nie miał siły. Prawie czterdziestostopniowy upał daje się we znaki. Zepsute buty, bąble i odciski, to jedynie dodatek przy nieustannym żarze z nieba.
Siedzenie w słońcu sprawia człowiekowi trudność, a oni maszerują od świtu do nocy… kolejny już dzień. Jacek przy takiej pogodzie i wysiłku nie może nic jeść od kilku dni. A bardzo chce iść dalej, w najbliższym czasie ma odwiedzić punkt medyczny. Mirek radzi sobie na swój sposób. W środku nocy wstaje, na trzydziestominutowy bieg, by rozprostować nogi. „I tak bolą i tak. Trzeba nimi trochę poruszać”- mówi.
Wśród pożegnań, pada pytanie jednego z bezdomnych „Czy to chociaż połowa?”. Ale tu kilometry nie mają decydującego znaczenia. To czego już zdążyli doświadczyć, jest przebytą drogą. Każde z wyrzeczeń, uśmiech do siostry czy brata, zwątpienia… Jak sami mówią „To jest zupełnie inny świat”, niezależny tylko od położenia na mapie.
Karolina Kędzia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz