Siwy Pan
Zawsze wiedziałam, że Bóg istnieje. Wierzyłam, że on to wszystko stworzył mnie i czuwa nade mną. Jednak nie był dla mnie kimś bliskim, ale był raczej „niedzielnym” Bogiem, o którym przypominałam sobie idąc raz w tygodniu do kościoła, lub w jakiejś konkretnej potrzebie...wiadomo - jak trwoga to do Boga! Starałam się niezbyt często przeszkadzać temu siwemu Panu w chmurach, bo przecież On ma na głowie cały świat, więc cóż ja znaczę ze swoimi małymi problemami...
Kiedy poszłam do liceum zaczęłam szukać jakiejś grupy, w której dobrze bym się czuła i byłabym akceptowana i wypadło na motocyklistów! Na swój pierwszy zlot trafiłam „przypadkiem”, z ciekawości i ... po prostu połknęłam bakcyla! Spodobał mi się klimat tamtej imprezy, ciężka muzyka, piękne maszyny, poczucie wolności i jedności pomiędzy motocyklistami. I wtedy ja tez zamarzyłam o swoim motocyklu, by czuć ten wiatr we włosach... A tymczasem jeździłam na zloty i inne imprezy ze znajomymi motocyklistami i zaczęło się „imprezowanie” i wszystko co się z tym wiąże, czyli alkohol, papierosy... Z czasem okazywało się, że opowieści o braterstwie wśród motocyklistów są mocno przesadzone, ci, którzy zdawali się być przyjaciółmi zawodzili, a życie od imprezy do imprezy nie dawało już radości, szczęścia...
Tak dotrwałam do studiów. Na pierwszym roku poznałam Anię, która często mówiła coś o Bogu. Ale mówiła o Nim jakoś inaczej, tak, jakby był kimś bardzo jej bliskim, przyjacielem, do którego można zwracać się codziennie i w każdej , nawet najdrobniejszej sprawie! Dziwiłam się, gdy mówiła na przykład o tym, że modliła się by na kolokwium z matematyki nie dostać zadania, którego nie rozumiała - dlaczego ona zawraca Bogu głowę takimi drobnostkami?!
Zawsze wiedziałam, że Bóg istnieje. Wierzyłam, że on to wszystko stworzył mnie i czuwa nade mną. Jednak nie był dla mnie kimś bliskim, ale był raczej „niedzielnym” Bogiem, o którym przypominałam sobie idąc raz w tygodniu do kościoła, lub w jakiejś konkretnej potrzebie...wiadomo - jak trwoga to do Boga! Starałam się niezbyt często przeszkadzać temu siwemu Panu w chmurach, bo przecież On ma na głowie cały świat, więc cóż ja znaczę ze swoimi małymi problemami...
Kiedy poszłam do liceum zaczęłam szukać jakiejś grupy, w której dobrze bym się czuła i byłabym akceptowana i wypadło na motocyklistów! Na swój pierwszy zlot trafiłam „przypadkiem”, z ciekawości i ... po prostu połknęłam bakcyla! Spodobał mi się klimat tamtej imprezy, ciężka muzyka, piękne maszyny, poczucie wolności i jedności pomiędzy motocyklistami. I wtedy ja tez zamarzyłam o swoim motocyklu, by czuć ten wiatr we włosach... A tymczasem jeździłam na zloty i inne imprezy ze znajomymi motocyklistami i zaczęło się „imprezowanie” i wszystko co się z tym wiąże, czyli alkohol, papierosy... Z czasem okazywało się, że opowieści o braterstwie wśród motocyklistów są mocno przesadzone, ci, którzy zdawali się być przyjaciółmi zawodzili, a życie od imprezy do imprezy nie dawało już radości, szczęścia...
Tak dotrwałam do studiów. Na pierwszym roku poznałam Anię, która często mówiła coś o Bogu. Ale mówiła o Nim jakoś inaczej, tak, jakby był kimś bardzo jej bliskim, przyjacielem, do którego można zwracać się codziennie i w każdej , nawet najdrobniejszej sprawie! Dziwiłam się, gdy mówiła na przykład o tym, że modliła się by na kolokwium z matematyki nie dostać zadania, którego nie rozumiała - dlaczego ona zawraca Bogu głowę takimi drobnostkami?!
Spędzałyśmy ze sobą dużo czasu, razem się uczyłyśmy, dzięki niej poznałam też innych ludzi, którzy żyli tak samo jak Ania blisko Boga. I choć byli tak różni od motocyklistów czułam się pośród nich wspaniale! Widziałam, że oni są naprawdę szczęśliwi, radośni i tez chciałam być taka, jak oni. Nie wiedziałam, co musiałabym zrobić, żeby to osiągnąć, miałam nadzieję, że Ania mi kiedyś o tym powie. I tak się stało - pewnego dnia przedstawiła mi w jasny sposób, jak mogę zacząć żyć z Bogiem, że muszę odwrócić się od swoich grzechów i poprosić, by Jezus stał się najważniejszą dla mnie osobą, by kierował moim życiem, wedle swojej woli. Pomodliłam się wieczorem w swoim pokoju prostymi słowami i ... nic spektakularnego się nie wydarzyło, byłam nawet trochę zawiedziona, uwierzyłam jednak, że Bóg wysłuchał mojej modlitwy i zacznie działać w moim życiu. I zaczął! Zauważyłam, że powoli mnie zmienia, że nie muszę już palić, pić, imprezować...
Nagle motocykle stały się dla mnie problemem, bo przecież one kojarzyły mi się z tymi wszystkimi rzeczami, których nie chciałam już robić. Byłam gotowa zrezygnować z mojej motocyklowej pasji, choć nie chciałam tego robić... i wtedy usłyszałam o chrześcijańskim klubie motocyklowym - to przecież coś dla mnie! Poznałam ludzi, którzy tak samo jak ja kochają Boga, a potem dopiero motocykle i jeżdżą dla Niego! Ja naprawdę czuje się bliżej Boga jeżdżąc na swoim motocyklu! A w sercu radość, szczęście, pokój - nawet, gdy motocykl się psuje, nawet, kiedy pada deszcz, a do domu daleko... I to pragnienie, by dzielić się tym z innymi, zwłaszcza motocyklistami, by tez mogli doświadczać Jego bliskości mknąc na swojej maszynie...
Klub istnieje od lipca 1997r. Wtedy też został zorganizowany po raz pierwszy w Polsce Chrześcijański Zlot Motocyklowy..
Pochodzimy z różnych części Polski i jeździmy na różnych motocyklach. Poza tym pracujemy,uczymy się, wychowujemy dzieci itp. Oprócz pasji jazdy na maszynach, przede wszystkim chcemy dzielić się tym co sami przeżyliśmy spotykając Boga na naszej drodze. Można było wtedy przejechać obok Niego lub ostro wyhamować i zatrzymać się przed Nim.
Pochodzimy z różnych części Polski i jeździmy na różnych motocyklach. Poza tym pracujemy,uczymy się, wychowujemy dzieci itp. Oprócz pasji jazdy na maszynach, przede wszystkim chcemy dzielić się tym co sami przeżyliśmy spotykając Boga na naszej drodze. Można było wtedy przejechać obok Niego lub ostro wyhamować i zatrzymać się przed Nim.
Bóg stał się dla nas Kimś realnym a nie tylko pustą religią. Jest zarówno naszym Bogiem jak i przyjacielem. Dlatego też Klub powstał w bardzo konkretnym celu - chcemy mówić o uwolnieniu od brudu /grzechu/ w naszych sercach oraz o Bożej miłości i wolności dla każdego człowieka - bez wyjątku !!!
Doświadczamy Jego działania w naszym codziennym życiu. To On nadaje mu całkowicie nowy kierunek i sens. Spotykając się z naszymi znajomymi na zlotach motocyklowych, w wiezieniach, Domach Dziecka, szkołach a także na ulicy, mamy okazje rozmawiać o żyjącym Bogu! On pragnie wejść także w Twoje życie i nadać mu konkretny sens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz