piątek, 19 kwietnia 2013

Jadłodajnia z koralików

Od przeszło dwóch lat, w każdy piątek, za zamkniętymi drzwiami Jadłodajni na Miodowej odbywa się spotkanie grupy „Koralików”. Nazwa może wydawać się co najmniej dziwna, ale właśnie tak nazywali się bezdomni, uczestniczący w spotkaniach, podczas których wykonują różańce i 
bransoletki.


Punktualnie o 13 otwierają się drzwi Jadłodajni i grupa około 25 osób bezdomnych zajmuje swoje miejsca. Wszyscy wiedzą co robić, nikogo szkolić nie trzeba. Przecież nawlekanie koralików na kawałek sznurka nie jest skomplikowane. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że dla wielu byłaby to żmudna i męcząca praca. A jednak, coraz liczniejsza grupa bezdomnych przychodzi właśnie na spotkania w piątki. – Jak tak sobie nawlekam, to się uspakajam. Naprawdę mogę się tutaj wyciszyć i zrelaksować – wyznaje Andrzej, który na „różańce” przychodzi od samego początku. Mirek po raz pierwszy przyszedł na spotkanie niespełna rok temu, ale od tamtej pory jeszcze żadnego nie opuścił. – Niezmiernie sobie cenię kontakt z ludźmi, którzy tu przychodzą. Lubię ich słuchać, rozmawiać, żartować, a niekiedy nawet się posprzeczać. – przyznaje z uśmiechem i dodaje – Zresztą, przy okazji mogę zrobić coś dobrego dla innych. Coś takiego bardzo mi odpowiada. 



Ale nie tylko bezdomni lubią piątkowe spotkania. Wolontariusze również – Jest w nich coś wyjątkowego… Może to poczucie wspólnoty, rodzinna atmosfera...? – zastanawia się Alicja, wolontariuszka, która od samego początku pomaga przy spotkaniach różańcowych. Na pytanie: „Co najbardziej przyciąga bezdomnych do spotkań piątkowych?” odpowiada szczerze – Nie będę oszukiwać… Większość lubi przede wszystkim naszą kawę i ciastka, ale nie chcę uogólniać i oceniać ich intencji. Cieszę się po prostu, że przychodzą – komentuje. W podobnym tonie swoje zdanie wyraża się inna wolontariuszka, która nie tylko uważa, że dzięki tym spotkaniom bezdomni poczują się wreszcie komuś potrzebni, ale również zrobią coś dla siebie. – Pieniądze ze sprzedanych różańców i bransoletek są przeznaczane na budowę Kapucyńskiego Ośrodka Pomocy, dlatego sami bezdomni w pewnym sensie budują dla siebie nową jadłodajnię… z koralików – oznajmia z uśmiechem.

 Adrianna Gągol




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz