piątek, 26 kwietnia 2013

Jezus idolem człowieka w bandance


Zygmunt. Jest pierwszym bohaterem naszego cyklu. Zadbany 65-latek, na ulicy przebywa od 7 lat. Nigdy nie miał problemu z alkoholem. Bandanka przewiązana wokół głowy sprawia, że wygląda jak hippis. Chociaż jego indywidualny styl nie pozwala zakwalifikować go do grupy bezdomnych, jego oczy zdradzają wszystko. W jego spojrzeniu można dostrzec niesamowite pokłady mądrości, ciepła i smutku... Takie spojrzenie człowieka z niezwykłą historią.

- Obecnie śpię w piwnicy. Już około 3 lata – odpowiada na pytanie, gdzie aktualnie spędza noce. Jak twierdzi, na razie nie chcą go stamtąd “wyprosić”, ale zaznacza, że jego przygoda w tym miejscu dobiega końca. Przygoda – właśnie tak Zygmunt określa swoją bezdomność. – Życie każdego człowieka można podzielić na etapy, które są przygodami. Takich przygód w życiu przeżyłem już wiele – stwierdza z uśmiechem. I nie sposób przyznać mu racji, bo faktycznie w swoim życiu przeszedł już wiele. Studiował elektronikę, jednak zrezygnował z zawodu i w efekcie ukończył doradztwo podatkowe. Mimo wszystko, co 7-8 lat zmieniał zawody. Nie chce jednak zdradzić ile zarabiał, aczkolwiek szczerze przyznaje, że na nic mu nie brakowało. Wiele podróżował i rozwijał swoje pasje. Najdłużej i najchętniej opowiadał o swoim zamiłowaniu do wędkowania. – Przygoda z wędkowaniem zaczęła się dość dziwnie. Miałem problemy z kręgosłupem od długich godzin siedzenia za biurkiem i postanowiłem coś z tym zrobić. Zacząłem dużo spacerować, a że miałem blisko do Bugu, to chodziłem łowić – opowiada z tęsknotą w oczach. Dzięki tej pasji Zygmunt zwiedził Teneryfę, Szwecję, okolice koła podbiegunowego. Właśnie w tym ostatnim miejscu odkrył w sobie słabość do dzikiej przyrody. – Na szczęście moja piwnica znajduje się blisko lasu, więc jak wstanę wcześniej, to moje pierwsze kroki kieruję tam – wyznaje. Nie tylko przyroda należy do jego pasji. Zygmunt mógłby godzinami opowiadać o starożytnej Grecji, swojej tęsknocie do zasad i kreatywności tamtego okresu, gdzie, jak twierdzi, wszystko wydawało się prostsze i bardziej poukładane. Poza tym, pasjonuje go muzyka klasyczna, kosmologia, poezja, teatr oraz szachy. Taki człowiek renesansu.


Jednak co mogło sprawić, że ten inteligentny mężczyzna stał się bezdomny? – Po śmierci mojej żony, nie mogłem się pozbierać i jakoś tutaj trafiłem – wyznaje z nieukrywanym trudem. – Najpierw pomieszkiwałem w samochodzie, później przeniosłem się do przyczepy kempingowej, a ostatecznie wylądowałem w piwnicy – wylicza i zaraz dodaje: – Przez pierwsze 4 lata nie utrzymywałem z nikim kontaktu. Zamknąłem się w sobie, zamknąłem się na innych. Można powiedzieć, że miałem depresję – mówi Zygmunt. Jednak wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy Siostry Misjonarki Miłości zaprosiły go na wyjazd do Ojcówka. Organizowane są tam cykliczne rekolekcje dla osób bezdomnych. – Nie mam pojęcia jak one to zrobiły, ale po prostu “zabrały” mnie tam z ulicy – przyznaje Zygmunt. Jak twierdzi, to dzięki Siostrom zaczęła się jego przemiana. Wyspowiadał się, zaczął wychodzić do ludzi, rozmawiać z nimi, chociaż nie przychodziło to łatwo. Od tamtej pory zmieniła się też jego relacja z Panem Bogiem. Zaczął się interesować Pismem Świętym i uważa Jezusa za jednego ze swoich idoli.

Na pytanie, czy nie chciałby stać się domny, odpowiada z ironicznym uśmiechem – I co? Stać się takim emerytem, który kupuje sobie skrzynkę wódki raz na miesiąc i chodzi co niedzielę do kościoła pod krawatem? Poza tym, dom jest tam, gdzie jest do kogo wracać, a ja już nie mam takiej osoby...– kwituje z rozbrajającą szczerością.


Adrianna Gągol

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz