wtorek, 13 września 2011

Pożegnanie jak powitanie?

Dziwni są Ci chrześcijanie! Zamiast się smucić, że po czterech latach odchodzi ich duszpasterz, to się przynajmniej oficjalnie nikt smucić nie chciał, bo przecież Dzieło Jadłodajni i duszpasterstwa będzie nadal kontynuowane. Co więcej ... było więcej życzeń, niż podziękowań, więcej uśmiechów niż łez, więcej uścisków na powitanie niż pożegnanie... bo przecież w najbliższy czwartek spotykamy się ponownie...ale zacznijmy od początku...


 Już od godzin popołudniowych trwały w Jadłodajni żywiołowe przygotowania do wieczornego spotkania.

 Zdjęcia powoli trafiały do pamiątkowego albumu...

 ... a kwiaty do wazonów i na stół.

Ostatnie podpisy pod zdjęciami w albumie.

Kanapki tylko sobie znanymi drogami pojawiały się na stołach. 


Trzeba było przygotować także małe zaplecze multimedialne :-)  Podczas spotkania wyświetliliśmy dwie historie naszych podopiecznych. Fotocasty "od dna" zrobiły na zebranych niemałe wrażenie. Mamy nadzieję, że niedługo pojawią się kolejne części. Bezdomni coraz chętniej otwierają się na innych ludzi.

Do jadłodajni w końcu zawitali Goście. Przyszli z bardzo różnych miejsc: przystanków, noclegowni, dworców, klatek schodowych - bardzo różnych scen warszawskiej prozy życia. Takich właśnie kapucyn wybrał sobie Gości.

Wolontariuszki sprawnie jak zwykle roznosiły kanapki i rozpoczęto mały poczęstunek.



Od pierwszych chwil spotkania wszyscy mieli dobry humor.


Przybyło także wielu Przyjaciół Jadłodajni i naszej Fundacji.


Pierwsze powitania i rozmowy... prawie każdy miał coś do powiedzenia...




Od początku zaczęły się także życzenia...




Oficjalną część spotkania otworzył Pan Emilian Kamiński, założyciel warszawskiego Teatru Kamienica.


W skromne progi Jadłodajni zawitał także Fundator naszej Fundacji, Pan Radosław Pazura. Wszyscy chętni zabierali głos i próbowali podsumować te cztery lata współpracy. Niektórzy się nawet trochę zmartwili, aczkolwiek...



... wszyscy byli chyba zdumieni, że w słowach, które padały było wiele pozytywnych myśli, ciepła którego wydawało by się, że nie da się znaleźć w bezdomnej warszawce.




Do zebranych Gości, w końcu przemówił brat Piotr i docenił wkład pracy, jaki każdy z zebranych włożył w działalność Jadłodajni na przestrzeni tych czterech lat.





Później były już indywidualne rozmowy i podziękowania... za różnego rodzaju, mniejsze i większe transformacje...


Także twórcy fotocastów otrzymali Podziękowania za swoją pracę. Chętni do nowych części już się zgłaszają.


Były i chwile zadumy...

Ciekawe, że rozmowom wydawało się nie być końca...




i uśmiechom także...



Następnie mniej lub bardziej składnie zaczęliśmy ustawiać się do wspólnego pamiątkowego zdjęcia. Niestety, obiektywy okazały się za małe...













Każdy jak mógł i umiał - chciał wyrazić swoją wdzięczność. 

Cóż przyszedł czas na zakończenie tego krótkiego fotostory. Cóż można by dodać do uśmiechniętych twarzy na tych zdjęciach? 

Jak to napisał pewien kapłan, z którego za komuny się podśmiewali, że wiersze do szuflady popisuje...

"Ponoć najpiękniejszymi życzeniami, jakie można złożyć kapłanowi, to takie, żeby nigdy sobą Ołtarza nie zasłaniał."

Moi Drodzy, brata Piotra przez jakiś czas w Jadłodajni nie będzie widać. Włożył tyle serca w tą robotę, że normalnie zniknął... :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz