Zmartwychwstanie to nasza pewność,
że ciągle warto pomagać.
Zmartwychwstanie to nasza motywacja,
aby nigdy się nie zniechęcać.
Zmartwychwstanie to nasza nadzieja,
że pomaganie zawsze ma sens.
Drodzy Przyjaciele, Darczyńcy
i Wolontariusze Fundacji Kapucyńskiej
Z okazji Zmartwychwstania Pańskiego składamy serdeczne życzenia świąteczne, aby Zmartwychwstały Pan błogosławił Wam we wszystkim, do czego Was powołuje.
Korzystając z tej okazji pragniemy podziękować wszystkim, którzy podjęli się i wytrwali w 40 godzinnym poście, dziękujemy także za modlitwę i jałmużnę.
Zapraszamy do lektury załączonego artykułu, w którym nasz podopieczny opowiada historię swojego zmartwychwstania.
Marek Seretny - Prezes Fundacji
Br. Piotr Wardawy - Kapucyn
Wielkanoc 2011
-------------------------------------------------------------------
Każdy ma swoje Zmartwychwstanie. - Mebli to oni nam przestawiać nie będą. Jak przychodzą na zupę, to niech się stosują do bożych zasad – mówi brat Mirek. Sam był bezdomnym, teraz chce pomagać innym.
Tekst: Agata Ślusarczyk - cały artykuł w "Gościu Niedzielnym"
Gość Niedzielny - wiara.pl
- Żaden pan! Brat Mirek jestem, tylko taki bez habitu – śmieje się na powitanie. Spod finezyjnego kubraka wystaje koszula w arabskie wzory. Rzeczywiście, żadne „oficjalności” do brata Mirka nie pasują. To chodząca boża radość. – Siostro, pokarzę Ci coś – mówi.
Berło z mopa
Szerokie schody kapucyńskiego zakonu wiodą raz w górę dwa razy w dół. Wąski korytarz i jesteśmy. Jadłodajnia przy ul. Miodowej. Królestwo brata Mirka. Zamiast berła ma mopa, a królewskie jabłko zastąpił mu talerz gorącej zupy. Od roku pracuje w klasztornej stołówce.
Największy ukrop jest przed południem. Rano pomaga na kuchni: to ziemniaki obierze, to w garach zamiesza. W porze obiadu nosi na stołówkę wielkie kotły z rosołem, rozstawia na stolikach chleb, nalewa zupę, herbatę i rozdaje numerki.
– Codziennie przychodzi tu 200 osób. Wchodzą na dwie tury, bo wszyscy chętni się nie mieszczą. Już po obiedzie. Krzesła poustawiane na stolikach, trzeba tylko podłogę na mokro umyć – opowiada.
Ale tak naprawdę prawdziwe królestwo brata Mirka jest niewidzialne dla oczu.
– W jadłodajni mają panować boże zasady. Bo to jest dom Ojca, a nie jakaś speluna. Dlatego chcę doprowadzić do jedności bezdomnych, kuchnię i zakon - wyjaśnia brat. - Chodzi mi o to, abyśmy wszyscy żyli w duchu Ewangelii.
(...)
„Bóg wyciągnął mnie z grobu”
Choć był już na dobrej drodze, stare zwyczaje jeszcze zostały. Czasami pił na umór. A potem trzy dni spał. Raz obudził się bez niczego. „Dobrze, że chociaż ubranie zostawili” – pomyślał.
- W jednej chwili wytrzeźwiałem: Co dalej? Odkryłem w sercu pragnienie, żeby służyć bezdomnym.
Kilka dni później stał w kolejce po zupę na Miodowej. Przyszedł brat Piotr Wardawy, kapucyn od bezdomnych i zaproponował pracę.
- Wtedy tego nie widziałem, ale Bóg cały czas był przy mnie. Całą tą pokręconą drogą doprowadził mnie do zmartwychwstania. I dlatego chcę być świadkiem, że Chrystus może wyciągnąć człowieka z najgorszego grobu – wyznaje.
Czy inni bezdomni mu uwierzą?
- W jednej chwili wytrzeźwiałem: Co dalej? Odkryłem w sercu pragnienie, żeby służyć bezdomnym.
Kilka dni później stał w kolejce po zupę na Miodowej. Przyszedł brat Piotr Wardawy, kapucyn od bezdomnych i zaproponował pracę.
- Wtedy tego nie widziałem, ale Bóg cały czas był przy mnie. Całą tą pokręconą drogą doprowadził mnie do zmartwychwstania. I dlatego chcę być świadkiem, że Chrystus może wyciągnąć człowieka z najgorszego grobu – wyznaje.
Czy inni bezdomni mu uwierzą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz