Reżyseria: Ewa Borzęcka. Produkcja: TVP Program pierwszy, 1999 rok.
Film bardzo blisko pokazujący życie bezdomych osób w Polsce.
Film bardzo blisko pokazujący życie bezdomych osób w Polsce.
Na ukwieconej łące tańczy wtulona w siebie para. Z tranzystora płynie piosenka o białym misiu. Kobieta i mężczyzna wydają się szczęśliwi. To jednak tylko złudzenie.
Już po chwili Ewa Borzęcka odsłania prawdę o swoich bohaterach: to mieszkańcy kanału ciepłowniczego zniszczeni twardą, toczoną od kilku lat na śmietnikach, walką o byt i podłym alkoholem. Oni - wypchnięci na margines społeczeństwa, staczający się coraz niżej. Oni - widywani na ulicach, dworcach i w pobliżu śmietników, wyciągający ręce pod kościołami, pukający do drzwi z prośbą o wsparcie.
Oni - okaleczeni emocjonalnie i psychicznie przez najbliższych, borykający się z rzeczywistością być może tuż za ścianą. Oni - bezradni lokatorzy rozpadających się baraków, zrezygnowani rodzice dorosłych o mentalności dzieci, starzy, wpędzeni nieszczęściem w chorobę. Oni - ofiary transformacji. Bezdomi, bezrobotni, żebracy, niezaradni, kalecy, upośledzeni umysłowo. O których większość społeczeństwa nie chce wiedzieć. Od których odwraca się wzrok. Których przybywa.
Borzęcka wyławia z tłumu kilkoro z nich. Wędruje z nimi do kanałów, piwnic, baraków, śmietników, na dworzec, w ruiny, do przepełnionej noclegowni i na wysypisko śmieci, a także do biednych, zagraconych mieszkań. Pokazuje obrazy z ich życia. Rejestruje zwierzenia. Nie po to jednak, by epatować. Próbuje szukać przyczyn ich nędzy i nieszczęścia.
Odnajduje je w pozbawionym miłości i troski dzieciństwie, odtrąceniu, niezawinionym upośledzeniu, braku przygotowania do życia wyniesionym z domu dziecka, tragicznych zbiegach okoliczności, nieudanych małżeństwach pozbawiających dachu nad głową, bezrobociu, z którego nie można wyjść bez stałego zameldowania w dowodzie...
Borzęcka pokazuje rozpaczliwe próby utrzymania się na powierzchni. Chwile żebraczego szczęścia. Pragnienie zachowania godności. Samopodpalenie w desperackim akcie protestu przeciw takiej rzeczywistości. Solidarność kanalarzy i mieszkańców dworca. Po "Trzynastce", a zwłaszcza głośnej "Arizonie", nazwano autorkę "sumieniem mediów". "Oni" utrzymani są w tym samym duchu.
Ten film budzi przerażenie, wstrząsa do głębi. Jego emisja z pewnością nie przejdzie bez echa. Realizatorka - pokazując to, czego syci zazwyczaj nie chcą oglądać i o czym nie chcą wiedzieć - dotyka zbyt wielu bolesnych spraw, by mogło być inaczej.
Już po chwili Ewa Borzęcka odsłania prawdę o swoich bohaterach: to mieszkańcy kanału ciepłowniczego zniszczeni twardą, toczoną od kilku lat na śmietnikach, walką o byt i podłym alkoholem. Oni - wypchnięci na margines społeczeństwa, staczający się coraz niżej. Oni - widywani na ulicach, dworcach i w pobliżu śmietników, wyciągający ręce pod kościołami, pukający do drzwi z prośbą o wsparcie.
Oni - okaleczeni emocjonalnie i psychicznie przez najbliższych, borykający się z rzeczywistością być może tuż za ścianą. Oni - bezradni lokatorzy rozpadających się baraków, zrezygnowani rodzice dorosłych o mentalności dzieci, starzy, wpędzeni nieszczęściem w chorobę. Oni - ofiary transformacji. Bezdomi, bezrobotni, żebracy, niezaradni, kalecy, upośledzeni umysłowo. O których większość społeczeństwa nie chce wiedzieć. Od których odwraca się wzrok. Których przybywa.
Borzęcka wyławia z tłumu kilkoro z nich. Wędruje z nimi do kanałów, piwnic, baraków, śmietników, na dworzec, w ruiny, do przepełnionej noclegowni i na wysypisko śmieci, a także do biednych, zagraconych mieszkań. Pokazuje obrazy z ich życia. Rejestruje zwierzenia. Nie po to jednak, by epatować. Próbuje szukać przyczyn ich nędzy i nieszczęścia.
Odnajduje je w pozbawionym miłości i troski dzieciństwie, odtrąceniu, niezawinionym upośledzeniu, braku przygotowania do życia wyniesionym z domu dziecka, tragicznych zbiegach okoliczności, nieudanych małżeństwach pozbawiających dachu nad głową, bezrobociu, z którego nie można wyjść bez stałego zameldowania w dowodzie...
Borzęcka pokazuje rozpaczliwe próby utrzymania się na powierzchni. Chwile żebraczego szczęścia. Pragnienie zachowania godności. Samopodpalenie w desperackim akcie protestu przeciw takiej rzeczywistości. Solidarność kanalarzy i mieszkańców dworca. Po "Trzynastce", a zwłaszcza głośnej "Arizonie", nazwano autorkę "sumieniem mediów". "Oni" utrzymani są w tym samym duchu.
Ten film budzi przerażenie, wstrząsa do głębi. Jego emisja z pewnością nie przejdzie bez echa. Realizatorka - pokazując to, czego syci zazwyczaj nie chcą oglądać i o czym nie chcą wiedzieć - dotyka zbyt wielu bolesnych spraw, by mogło być inaczej.
[TVP]
Oni cz 1
Oni cz 2
Oni cz 3
Oni cz 4
Oni cz 5
Oni cz 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz