wtorek, 13 grudnia 2011

Hazardzista, czyli puszczony ze sprzęgła

Żyjąc "na gigancie" nauczyłem się, że jeśli coś jest za darmo, to należałoby z tego skorzystać. Tym bardziej, że nie wiadomo kiedy - i czy w ogóle - przytrafi się kolejna okazja. Postanowiłem więc wybrać się na promocję albumu "Hazardzista" grupy Gienek Loska Band. Zdecydowały o tym dwa aspekty. Po pierwsze, chciałem poznać kulisy powstania, bądź co bądź, interesującego materiału. A po drugie, ciekawiło mnie, jak na fali medialnego szumu wokół własnej osoby radzi sobie Gienek Loska. Szerszej publiczności znany bardziej z grania na ulicy, niż koncertów czy festiwalowych występów.



Co do samej płyty, to dość szybko okazało się, że nie powstała na prędce, tylko... - Materiał znany był już nam od 4-5 lat. Przerabiał się w nas. Był "na sprzęgle", a teraz wybuchł - przyznali zgodnie muzycy. I faktycznie, słuchając płyty, nie trudno oprzeć się odczuciu, że wszystko zostało zaplanowane i skonstruowane z głową. "Hazardzista", to solidna dawka rodzimego bluesa, a słowa jednej z piosenek "byłem żebrakiem, byłem Bogiem" świadczą o bardzo osobistym podejściu wokalisty do wydanego materiału.



A sam Gienek Loska? Wbrew moim obawom "sodówka" nie uderzyła mu do głowy. Cichy, skromny, udzielający zdawkowych odpowiedzi facet. Zachowując jednak przy tym swoje charakterystyczne poczucie humoru. Momentami sprawiał wrażenie, jakby popularność jaką osiągnął, zupełnie go nie dotyczyła. Odnosiłem wrażenie, że faktycznie mam do czynienia z człowiekiem, który w życiu przeszedł wiele i chce się podzielić doświadczeniami, jednak do pewnego momentu. Podobnie rzecz się ma z moimi znajomymi chociażby z "centralnego", którzy w konfrontacji z opinią publiczną, swoją prywatność zawężają do minimum.

A mają przecież tak bogate doświadczenia!

MP




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz