poniedziałek, 19 grudnia 2011

Osaczony

W rubryce „O mnie” napisałem, że nie lubię być osaczany. Z przykrością muszę stwierdzić, że w ostatnim czasie, tak się czuję. Zaczyna mnie osaczać rodzina, z którą od ponad roku… nie mam kontaktu. Bezpośredniego oczywiście. W ostatnich tygodniach, w stolicy „namierzył” mnie kuzyn i automatycznie stał się swoistym medium pomiędzy mną, a pozostałymi członkami mojego rodu. Osobiście nie czuję się jeszcze na siłach, aby samemu skontaktować się z dziećmi, eksżoną, rodziną ect. Dlatego też wszystkiego, co dzieję się u nich, dowiaduję się przez kuzyna. Nieśmiało też w drugą stronę przesyłam pewne sygnały i póki co, na tym kończy się moja odbudowa więzi rodzinnych.

Od kilku dni jednak liczba informacji, jakie do mnie spływają nie dość, że nie wnosi niczego nowego, to po prostu mnie męczy! Częstotliwość telefonów staje się irytująca, a już sam głos medium zaczyna działać mi na - i tak marne – uzębienie.

Gdzieś mój spokój został zmącony, pewność siebie zachwiana a wizja odbudowania w miarę normalnej relacji z bliskimi, staje pod wielkim znakiem zapytania. Czy wręcz jest wątpliwa. Nie chodzi o to, czy jestem człowiekiem kruchej wiary, co po prostu staję się coraz bardziej podejrzliwy i nieufny.

Faktycznie mam grzechy przeszłości. Jedne bardziej, inne mniej poważne. Z każdych jednak chcę się rozliczyć, ale pod pewnymi warunkami. Chcę to zrobić sam i w odpowiednim czasie. Chcę aby wszystkie działania były przemyślane, szczere i pociągnęły za sobą konkretne konsekwencje. Na obecną chwilę widzę jednak, że napastliwość pewnych osób zmierza do tego, że moje grzechy widzi w kategoriach korzyści. – Twoją osobą, chce załatwić swoje sprawy – skomentował całą sytuacje kolega. Trafne spostrzeżenie, tym bardziej, że gro moich przewinień nierozerwalnie związane jest z pieniędzmi.

Obawiam się jednak, że pewnego dnia nie wytrzymam i wybuchnę. I nie będzie to miła świąteczna pogawędka, ale początek kolejnej ciszy. Ciszy, której tak bardzo potrzebuje.

MP


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz